Uff.....wreszcie chwila oddechu od pracy (a cięzkie te wakacje, oj, ciezkie)....umawiamy się na dworcu kolejowym z mama i jedziemy (byle gdzie, byle dalej), maluch krązy wokol kabiny naszynisty - wreszcie zostaje do niej zaproszony, no i zaczyna się - maszynista pozwala mu trabic, zamykac i owierac drzwi, a nawet ruszać - prowadzenia lokomotywy juz mu nie powierza, moze i dobrze ( po wczorajszym wypadku)........synek zachwycony zarzadza, ze jedziemy do samego końca, czyli do Krynicy.
Pierwsze atrakcja zaliczona :-)))
Teraz czas na jakiś wysilek, czyli szlak do gory, aby choc troszke pobyc w górach. Piękne widoki, uroczy las, widoki na Krynice i Jaworzynę, troszke jezyn, malin i po 1,5 godzinie dochodzimy do Krzyżowej - szczytu na którym znajduję się krzyz ufundowany jeszcze w czasach zaborów. Potem wedrówka ostro w dół po dość błotnistej sciezce i jestesmy spowrotem w centrum Krynicy.