Zaraz po powrocie opracowałam artykuł, Piotruś zeskanował zdjecia i przesłalismy całośc do redakcji "n.p.m." - moim zdaniem najlepszego pisma o tematyce górskiej na rynku polskim.
Jest rok później, siedzę sobie w pracy i nagle telefon od taty - nasz artykuł ukazał się w październikowym numerze. zaraz rzuciłam prace i popędziłam do najbliższego oddziału Kolportera. Oczywiście wykupiłam pół nakładu :-)))
Wszyscy, którzy przyczynili się do tej wyprawy (czyli nasi kochani goscie weselni) dostali po egzemplarzu.