Na promie , którym płyneliśmy byliśmy zbyt zmęczeni, żeby imprezować, szybko więc położylismy się spać. Poranek powitał nas niezbyt sympatycznie - padał deszcz. Jak miło zobaczyć znowu to miasto, z którym wiążą się takie miłe wspomnienia. Piotrek jest tu pierwszy raz więc czas pokazać mu to urokliwe miasto.
Przejechaliśmy samochodem na drugą stronę miasta, zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na podbój. Przeszliśmy niemal całe stare miasto, pałac królewski, słynną kolorową uliczkę nad brzegiem kanału i rozczarowującą nas syrenkę kopenhaską.
Zjedliśmy obiadek na jednej z bocznych uliczek w obskurnej, ale sympatycznej knajpce.
Poszliśmy jeszcze na wieżę pobliskiego kościoła - 400 stopni, ale opłacało się - widok był przedni.