Docieramy do pierwszego własciwego punktu naszego wyjazdu. Żeby nie stresować maluszka ciągłymi zmianami otoczenia wykupujemy 7 noclegów w Słowenii (hotel Belveder) i 7 w Autrii. Traktujemy to jako świetne bazy wypadowe w najciekawsze miejsca.
Pierwszy dzien po przyjeździe już nie czas na spacery. Idziemy tylko na pierwszą obiado-kolację (z naszym zbuntowanym niejadkiem), którego próbujemy jakimś cudem nauczyć własciwego zachowania w restauracji. Tu jednak mniej sie przejmujemy, jest mnóstwo dzieciaków, które też nie potrafią usiedzieć na miejscu. Staramy się jeść jak najszybciej puszczając maluszkowi jakieś bajki na gps-sie....jakoś trzeba sobie radzić.
Potem rozpakowanie manatków, pompujemy maluszkowi jego turystyczne łóżeczko i kładziemy spać.