Maluszek już od dawna ma obiecane zobaczenie smoka, smoczej jamy, krakowskiego centrum. Zna te miejsca z książeczek, zna krakowiskie legendy, a my choc byliśmy w Krakowie juz dziesiątki razy, to zawsze jakoś stare miasto omijalismy szerokim łukiem - a to z powodu braku czasu, a to z innych powodów.
Czas to odrobić i dotrzymac obietnicy.
Wysiadamy z autobusu przy moście Dębnickim, a dalej wzdłuż Wisły kierujemy się do Wawelu. Niestety pierwsze rozczarowanie - smok nie zionie ogniem, a smocza jama czynna dopiero od kwietnia - trudno - musimy to powtórzyć. Potem wędrówka na Wawel i wizyta w katedrze, a przede wszystkim wielkie "dzwoneczki", na których widok maluch reaguje strachem, bo myśli, ze zaraz zaczną dzwonic.
Potem spacer uliczkami Krakowa, az do rynku, kościół Mariacki i dalej w kiernku dworca. Spacerek zajął nam 3 godziny (oboje zmęczeni z przyjemnością odpoczęliśmy w pociągu).
PKP zapewniło nam jak zawsze kolejną przygodę - okreżną jazdę o całe 2 godziny za długo;-((
Kraków to takie magiczne miejsce - zawsze z przyjemnoscią tu wracam, kiedyś częściej, teraz niestety rzadko......jak magnes przyciąga tłumy ludzi z całego świata.