Rano telefon od dziadka i pytanie czy jedziemy na narty? Narty planujemy na weekend - może by tak jednak gdzieś w górki. Mój pomysł wyprawy na Cyrle zostaje zaakceptowany - ruszamy !!!
Samochód zostaje na drodze prowadzącej do ruin zamku, dalej ruszamy bez szlaku ściezką obok leśniczówki - troszkę podejście ostre, ale w porównaniu ze szlakiem na Makowice, tu jest zdecydowanie przyjemniej :-))
Po godzinie dochodzimy do przysiółka Makowica - małej wioski połozonej wysoko w górach z obłędnymi widokami na całe pasmo Radziejowej w naszym beskidzie.
Potem dochodzimy do drogi i dalej już szlakiem w kierunku schroniska - śnieg sypie coraz bardziej, a przy dojściu do celu prawie nic już nie widać - taka BIEL :-))
Potem godzinka przerwy w tym uroczym malutkim schronisku, ze świetną kuchnią - mały obiadek, gorąca herbatka, wpis maluszka do księgi pamiątkowej (albo raczej pozostawienie rysunku) no i ruszamy w dół.
Trasa, którą szliśmy w górę była bardzo śliska - zejście nią byłoby juz mocno ryzykowne - decydujemy sie więc na drogę troszkę okrężną, ale zdecydowanie łatwiejszą - czyli szeroka droga dojazdowa, ale i ta okazuje się nieźle oblodzona więc maluszek ląduje co chwila na pupie :-))
Po 4 godzinach pętla się zamyka - jesteśmy spowrotem :-)) zmęczeni, ale bardzo zadowoleni !!!