Jest wczesne popołudnie, po obiadku decydujemy się z babcią i Eryczkiem na jazdę pociągiem do Młodowa, a dalej spacer w kierunku Rytra.
Gdzieś tam w głowach świta pomysł na wyprawę aż na Cyrlę, ale ze względu na późną porę decydujemy się na krótszą trasę. Okazuje się nie być to aż tak proste, nie ma tu żadnego szlaku, a mapa jest mało dokładna. Zaczynamy przy źródle w Młodowie, trzeba nabrac najlepszą wodę na świecie, potem powrót jakieś 100m i odbicie drogą w prawo, po 15 minutach marszu ciemnym i ponurym lasem jesteśmy na przepieknej polanie, gdzie ktoś postawił sobie uroczy domek, kolejne 500m i jest rozejście dróg – według mapy to właśnie tu powinien się znajdować skrót do osady Kretówka, a droga właściwa miałaby biec prosto. My skręcamy na lewo i zaczyna się ostra niekończąca się wspinaczka.........jesteśmy coraz wyżej, a celu nie ma, mija godzina i nagle las się kończy, a kawałek dalej naszym oczom ukazuje się schronisko na Cyrli – szok !!!
Zmęczeni decydujemy się na zjedzenie drugiego dańka, a potem zejscie znaną już z wyprawy zimowej drogą do Rytra. Po prawie 5 godzinach jesteśmy na przystanku w Rytrze. Godzinę później w domu – jest już późny wieczór.