Mój mąz tym razem wyczuł, co tak na prawdę uszczęśliwi mnie w moje urodziny - jedziemy w góry!!!
Na początek wyjazd kolejka na Czantorię - kolejne miejsce w którym nigdy dotąd nie udało mi się być. Na górze kawka, wizyta w informacji metereologicznej, maluch zalicza trampoliny i ruszamy do góry na szczyt właściwy. Mniej więcej pół godziny podejścia (z przerwami na boróweczki i malinki) i jestesmy na szczycie (995m n.p.m.) Szczyt główny z wieżą widokową należy już do Czech - tak więc niespodziewanie jesteśmy za granicą.
Szczyt we mgle więc po pół godzinie oczekiwania na poprawe waruków rezygnujemy z podejścia wyżej - i tak nic nie zobaczymy........
Proponuję powrót niebieskim szlakiem dookoła góry z zaliczenim po drodze obiadku w czeskim schronisku. Piętnaście minut i już jesteśmy u celu. Schronisko jest bardzo zaniedbane - nie ma tego swojskiego klimaciku co nasze.......ale obiadek dobry.
Szlak niebieski prowadzi przez rezerwat czantoria, który w bardzo gęstej mgle wygląda niezwykle - wprost magicznie........a potem niekończąca się droga. Po prawie 2 godzinach marszu (z czego końcówka już po asfalcie) i jestesmy prz dolnej stacji kolejki - zmęczeni, ale zadowoleni.
Jeszcze tylko wizyta w Górkach u dziadków i jedziemy do Gliwic......