Kolejny piękny weekendowy dzień, rano szybkie pakowanie (kolejne rzeczy do przewiezienia - ta przeprowadzka nigdy sie nie skończy), do kościółka, potem wczesny obiadek u mamy i niestety pożegnanie na kolejne tygodnie, a potem jedziemy do Szczawnicy - ja na spotkanie w interesach, a moje chłopaki wyjeżdżają w tym czasie na Palenicę, a dalej wedrują sobie na Szafranówkę.
Mnie udaje się załatwić swoje sprawy, a potem jeszcze do nich dołączyyć, aby spojrzeć choć przez chwilę na cudowną panoramę Tatr, a potem zejść razem żółtym szlakiem w dół do parkingu.......krótko, ale trudno......trzeba wracac na Śląsk ;-((( znowu łezka w oku się kręci.....