To pewnie ostatni piękny weekend - czas jeszcze ruszyć w góry.
Wieczorem siedzimy nad mapą - ma być blisko, w miarę krótko i koniecznie z jakimś ciekawym elementem:-))
Blisko - to Brenna
Krótko - z mapy wynika, ze żółty szlak nie jest jakoś specjalnie długi
Ciekawy element - schronisko........
Tym razem za gps-a robię ja z mapą w ręku, ale jako, że moja znajomość Brennej jest żadna zajeżdżamy zbyt daleko i musimy się cofać......po pewnych perturbacjach trafiamy w końcu na właściwa drogę i zatrzymujemy sie przy czymś to nosi dumną nazwę : stanica wodna, a okazuje się byc malutkim, ale czyściutkim bajorkiem z jakąś dawno zamknięta juz stanica z kilkoma rowerkami wodnymi.
Żeby nie iść bezsensownie drogą naokoło decydujemy się na skrót, czyli drogę, która doprowadzi nas do żółtego szlaku z linii prostej, a nie zawijasami......., no i zaczyna sie - podejście jak w Tatrach - pion do góry cały czas taki, ze ledwie idziemy - nawet nasz mały górołaz marudzi, że trudno.....a do tego żar z nieba się leje jak w środku lata, a pot z nas.......
W końcu odnajdujemy szlak licząc, że od teraz będzie lepiej, ale nic z tego - góra wcale nie wypłaszcza sie, ale droga dalej prowadzi ostro do góry (na dobicie)......kolejny skrót (pionowy) i jestesmy na niebieskim szlaku - teraz jest już przejście grzbietem do Orłowej (813m n.p.m.).....,tu ma być jakis kamień graniczny, ale niestety - nie udaje nam sie go znaleźć
Wędrujemy dalej w kiedunku schroniska pod nazwą " Chata na Orłowej" - no i kolejne rozczarowanie - zamiast schroniska zastajemy jakiś pięknie wyremontowany dom na którym pisze "teren prywatny" - kurcze, kto dopuścił do czegoś takiego, żeby zamiast ogólnodostępnego schroniska - zastać obiekt, który przeszedł w ręce prywatne i był zamknięty na cztery spusty - oburzające !!!
Chwila przerwy na łace.......czekoladka (bez upragnionej kawki, która miała byc w schronisku).....i wracamy - tym razem kolejnym skrótem, żeby nie powtarzac drogi, ponownie w kierunku żółtego szlaku. W drodze powrotnej planujemy zaliczyć wszystkie te fragmenty, które ominęliśmy idąc pod góre - i tu szok.....ktoś, kto wyznaczał ten szlak musiał byc niespełna rozumu, albo całkiem trzeźwy.......szlak biegnie ostro w dół po to, żeby za chwilę po zakręcie o niemal 180stoni piać się ponownie pionowo do góry - w zyciu nie widziałam tak pokręconego szlaku......do tego po drodze ma sie znajdować obiecany małemu bunkier partyzancki, ale oczywiście znowu bez szans na odnelezienie go.........trudno - idziemy dalej po drodze odnajdując zagubiona krowę, która najwyraźniej wybrała wolnosc........a potem zawijasy i powrót asfaltem (jakby sie nie dało zrobić tego sensowniej)
Podsumowanie - poza pięknymi widokami odradzam szlak tym, którzy w górach chca wypocząć !
My juz na pewno na niego nie wrócimy........