Po wizycie w Artboretum pokazuję rodzince mapę - tu zaraz - rzut beretem mamy jakieś piękne skały i ruiny zamku........łatwo się mówi, gorzej z realizacją.
Choć mamy dość dokładną mapę, to ma się ona nijak do rzeczywistości. Tzn, na mapie szlak jest jeden, a na drzewach chyba z kilkanaście różnych........idziemy więc na azymut licząc, że gdzieś dojdziemy. Drogi prowadzą przez wyjątkowo nieciekawy las i pną się cały czas pod górę (jakbyśmy co najmniej 2000 zdobywali) . Chłopaki marudzą, miało dzisiaj nie być wspinaczki........., ale trudno, szkoda rezygnować, jak już człowiek tyle drogi zrobił, ciągle w głębi serca mam nadzieję, że to do czego dojdziemy, będzie tego warte......
Uffff ........ po 1,5 godzinie walki dochodzimy do rozejścia szlaków. jeden z drogowskazów wskazuje ruiny - 10 minut ...... kurcze, znowu ktoś zaliczał to chyba biegiem......
Ruiny są mocno "zrujnowane", ale za to widoki są nagrodą za trud.
Chwila przerwy na szczycie i wracamy na rozejście, aby teraz skierować się na skalne miasto. Tu już zdecydowanie inny klimacik - skały robią wrażenie, można się powspinać .......... nawet maluch zadowolony i już przestał marudzić.
Po 3 godzinach wracamy do samochodu - i tak z małego spacerku zrobiła się górska wycieczka, ale było warto !