Kolejny obowiązkowy punkt programu to Park narodowy Skaftafell. Obowiązkowy, choć naszym zdaniem - punkt, który spokojnie można ominąć. Wodospady, które są na trasie, ten główny, który stanowi niejako perełkę - to Skaftafell - daleki jest atrakcyjnością i urodą od tego co już widzieliśmy. Sam szlak jest uroczy i prowadzi przez piękne szczyty oraz mini skansen pierwszych osadników, ale fakt, że tłumy tu na szlaku jak w sezonie w Tatrach - odstraszają nas od tego miejsca.
Całość szlaku zajmuje nam ponad 2 godziny, jest gorąco, bo od wiatru osłaniają tu w większości drzewa.....
Początek szlaku to ogromny parking z wielkim campingiem, hotelami, restauracjami (jakby nie wiadomo co tu było). Jest tu co prawda centrum wypraw na lodowiec, ale robić z tego aż taki "szoł"........ dziwne - zupełnie mi to tu nie pasuje .
My ze wspinaczki lodowcowej rezygnujemy, bo nie mamy ze sobą sprzętu (tylko małe raczki), a wyprawy zorganizowane mają tak absurdalne ceny, że już 2xtaniej jest chyba w Norwegii.