Ablandia – największy w południowej Polsce park linowy, odwiedzany przez nas wielokrotnie, bo znajdujący się u wlotu ulubionej „alei” spacerowej.
Co roku pojawia się tu nowa atrakcja – coraz trudniejsze trasy stanowią na prawdę nie lada wyzwanie, aby więc dawkować sobie przyjemności , stawiamy sobie co raz to wyżej poprzeczkę ……. sobie i Erykowi.
W tym roku syn chce spróbować czerwoną trasę, my czarną , ja jednak dezerteruje jak widzę przeszkody (większość z nich to podciąganie się na rękach kilkadziesiąt metrów nad ziemią) – nawet kilka lat treningu na siłowni nie do końca pomogło ……….to trasa faktycznie dla najlepszych i najsilniejszych …..
Docelowo więc wszyscy idziemy na czerwoną .
Kilka godzin zabawy i wracamy, Eryk uderzył się w deskę na końcu tyrolki i zaczyna coraz bardziej kuleć, w domu noga puchnie i sinieje coraz bardziej……. Nie ma wyjścia – trzeba jechać na SOR
Diagnoza - złamana stopa , szyna, 2 tygodnie później założony pełny gips na kolejne 4 tygodnie
Z obozu harcerskiego nici ………
Pozostałe plany pod znakiem zapytania …..
Lipiec zaczął się dla nas pechowo !!!