13 sierpnia 2000r.
Przekraczanie granicy zajęło nam o 2 godziny dłużej niż przypuszczaliśmy, ale rekompensatą za to okazała się możliwośc dojechania do samego Śląskiego Domu, bez konieczności wnoszenia okropnie cięzkich plecaków. W schronisku przeczekujemy kolejną w tym dniu burzę i wyruszamy na rozruszanie nóg w kierunku Polskiego Grzebienia. mijamy Wielicki Staw, piękny wodospad Wielicki, dolny i górny ogród i dochodzimy do łańcuchówki przed przełęczą. Mała Wysoka kusi, aby ją zdobyć, ale niestety, pogoda się psuje, czs też nie jest najlepszy - decydujemy się na odwrót. gerlach we mgle, ale za to widzimy całą chmarę świstaków
ŚLĄSKI DOM --> OGRÓD WIELICKI --> GERLACH (2654,5) --> BATIZOWSKI ŻLEB --> ŚLĄSKI DOM
Spełnienie marzeń - osiągnięcie najwyższego szczytu Tatr stało się rzeczywistością !!!
Rano oczekiwaliśmy przed schroniskiem na przewodnika. Poranek był chłodny, ale słoneczny. powitanie z resztą ekipy - Iwoną i Darkiem i ruszamy. W dolnym Wielickim Ogrodzie schodzimy ze szlaku pod grań Gerlacha. Tu chwila przerwy na założenie uprzęży i połączenie się liną i ruszamy w pionową ścianę. na niej umocnienia starego szlaku. Skały są suche więc idzie się nieźle, słońce przygrzewa. Dalej idziemy wzdłuż Wielickiej Próby, co jakiś czas 5-minutowe przerwy, a potem dalej pionowo do góry. Wchodzimy na Przełęcz. Przed nami cudowny widok, z przodu spora przepaść. Kierujemy się na prawo i trawersujemy, idzie się lepiej, ale miejscami droga jest mocno eksponowana. Dochodzimy do Żlebu Batizowskiego, a dalej już pionowo do góry na sam szczyt. Po 4 godzinach wspinaczki upragniony moment - Jesteśmy na górze !!! - wyżej się już nie da. Robimy zdjęcia, jemy śniadanie, niestety widoków brak. Zaczynają się zbierać czarne chmury, przewodnik zarządza odwrót. Schodzimy powoli, bardzo ostrożnie. zajście żlebem po lawinisku kamieni okazuje się całkiem bezpieczne. Wchodzimy w ścianę. Niestety właśnie w tym momencie zaczyna się ulewa. szybko ubieramy się w bezpiecznym miejscu i ruszamy dalej. W miarę upływu czsu trudności narastają. Mokre skały, droga coraz bardziej pionowa. Wzajemnie utrudniamy sobie zejście, ale asekuracja pomaga, bo chwilami bywa groźnie, ślizgamy się coraz częściej. Pod koniec zejścia łańcuchy sa już całkiem zerwane. Tu jest najgorzej, ale jesteśmy bezpiecznie na dole. teraz już tylko kawałek kamiennego lawiniska. chwila przerwy na ściągnięcie sprzętu i juz jestesmy nad Batiżowskim Stawem. schodzimy na Magistralę Tatrzańską, tu czujemy zmęczenie, amocje juz minęły. Obchodzimy masyw Gerlacha dodokoła i szczęśliwi docieramy do Śląskiego Domu.
I już po wszystkim - nastepne marzenie spełnione :-)))