Kiedy jechaliśmy na wyspę Murter autobusem (który nie posiadał nawet toalety), nie wolno było się nigdzie zatrzymywać.
Góry, przez które przejeżdżaliśmy były jeszcze po wojnie zaminowane - niebezpieczeństwo było na tyle duże, że jeśli juz ktoś absolutnie nie był w stanie wytrzymać, to nie mógł się oddalać od autobusu dalej niż na 10m - nie było to zbyt komfortowe, na szczęscie najgorszy odcinek pokonywaliśmy nocą.