Zajeżdżamy na miejsce. Nasze lokum bardzo skromne, z noclegami na kwaterach, ale cóż więcej do szczęścia potrzeba - "oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba".
Mieszkamy na kwaterze z naszym "rezydentem", od którego tylko dzięki temu, że się z nim codzień widujemy wyciągamy informację gdzie warto pojechać i co zobaczyc - jakoś specjalnie nie przygotowaliśmy się do wyjazdu, nasze finase nie pozwalały na szaleństwa, brak własnego srodka lokomocji tez uniemozliwiał zbyt wiele, a na stopa po swoich doswiadczeniach nie miałam już ochoty.
Rezydent traktował pobyt tam jak dobra wakacje i nie specjalnie przejmował się kimkolwiek, ale było mnóstwo sympatycznych ludzi. a najważniejsze - mieliśmy siebie, morze i słońce :-))