1 września ślub, potem wyprawy rowerowe po Beskidzie, tydzień na Węgrzech, a teraz .....spełnienie moich marzeń (od dzieciństwa sobie wyobrażałam podróż poślubną na wyspach Kanaryjskich - nie umiem wyjaśnić dlaczego, jakoś nazwa brzmiała dla mnie magicznie)
Wszystko mamy zaplanowane - jak ślub, to nawet plany podróży muszą być zapięte na ostatni guzik.
11 wrzesnia jedziemy do centrum załatwiać ostatnie rzeczy przed podróżą. W radiu słyszymy o zamachach na World Trade Centre. W pierwszym momencie niedowierzanie, potem widzimy w telewizji - to jednak prawda !!! Piotrek chce rezygnowac z naszej podróży, ja mam obawy, ale jednak zapada decyzja - lecimy.
To była właściwa decyzja - to jednak jedna z najpiękniejszych podróży naszego życia, opisana później i opublikowana w miesięczniku "npm" :-))