Wypakowujemy się z promu, przechodzimy przez rutynową kontrolę paszportową i przy wyjeździe naszym autem nagle zostajemy zatrzymani przez celników. Bardzo kulturalnie, ale zadaja nam dziesiątki pytań : po co tu przyjechaliśmy, ile mamy pieniędzy, co przemycamy. Na słowo, że nic kazano nam otworzyć bagaznik. sprawdzali dokładnie co tam mamy, znaleźli oczywiście tylko sprzet campingowy, jedzenie na 2 tygodnie, żadnych papierochów, ani alkoholu. Pytają czy to nasz samochód, czy kupiliśmy nowy, czy używany. Ostanie pytanie - kim jesteśmy z zawodu? Po usłyszeniu odpowiedzi dali nam spokój.
Ale tak czy inaczej poczuliśmy się jak obywatele trzeciego świata.
Potem zrozumieliśmy skąd takie traktowanie Polaków. Pojechalismy na początku do centrum informacji turystycznej. Tam bardzo miły Pan poinformował nas o wszystkim co warte zobaczenia, o biletach dobowych na wszystkie środki transportu, Na koniec pytaliśmy o camping na który warto pojechac. Wskazał na najblizszy, ale powiedzieł, że tam nie radzi, bo jest dużo Polaków (ach jak miło !!!). Doradził ten w Bogstad koło Oslo.
Ale kiedy tam podjechalismy też napadło na nas stado Polaków, czy mamy coś na handel - byli w szoku, że nic.
Wieczorem też spotkalismy chlejących meneli, którzy oczywiście okazali się Polakam, którzy siedzą tam nielegalnie od 12 lat, śpią koło campingu w namiotach - dopóki aura pozwala, a przez płot przyłaża żeby sie umyć i wykąpać. No po prostu piękny obrazek. Planujemy więc zobaczyć w Oslo ile się da w te półtora dnia i uciekać jak najdalej.