Ten dzień traktujemy ulgowo. Piękna pogoda, maluszek też musi mieć coś od życia, a jego zdecydowanie bardziej interesuje grzebanie się w piachu, czy przelewanie w basenie "z pustego w próżne" niż najcudowniejsze miasto, czy zamek.
Przedpołudnie spędzamy więc na plaży w pobliżu zjeżdżalni. Ja uczestnicze sobie w morzu w wodnym aerobiku (ciekawe czemu u nas na plażach nikt tego nie wymyśli), mąż idzie pozjeżdżać, a maluch babra się w piachu (czyli wszyscy są zadowoleni).
Potem powrót do pokoju na spanko maluszka i po południu czas na basen. Maluch dzielnie sobie radzi z pływaniem, bez oporów wędruje na głęboką wodę - najwyraźniej bardzo mu się to podoba.
A po obiadokolacji czas na tańce.....oczywiście maluch jest tu królem parkietu - tańczy przy każdym kawałku.