Piękna pogoda, ale my jak te sieroty siedzimy w domu, bo zapowiedział się znajomy (z daleka) - czy nie ma na tej ziemi juz normalnych słownych ludzi? - bez komentarza.
W końcu decydujemy się wyjść z domu - mąż ma właśnie pomysł na wyprawę na lotnisko i załapanie się na jakieś loty widokowe, ale okazuje się, że w tym dniu nic takiego nie jest planowane.
Rzucam hasło - Pałacyk w Pławniowicach. Nie do końca trafiony pomysł, bo jak się później okazało pałac można zwiedzić tylko w niedziele i to w kilku określonych godzinach, a pan który nam sprzedał bilety (na wstęp na teren zespołu pałacowego) stwierdził, że to normalne - jak dla mnie to kompletne zaniedbanie, jak można tak piękny obiekt zamykać przed ludźmi i nie zrobić z tego największej atrakcji Śląska - a pałac na prawdę jest imponujący !!!
Turystyka na Śląsku to niestety gałąź wymarła.......bez komentarza....
Wędrujemy sobie przez wielki ogród pałacowy, w okolicy stawu słyszymy niesamowity hałas - to żaby (hałas ten dochodzi zza płotu więc po obejrzeniu pałacu dodokoła przedzieramy się przez straszne chaszcze aby dotrzeć do stawku, z którego słyszeliśmy odgłosy. Po jakimś czasie oczom naszym ukazuje się niesamowity widok - mały stawik, a w nim tysiące zielonych żab rechoczących jak na jakimś koncercie - szok !!!!
Z tego też moznaby zrobić atrakcję - każdy chciałby pkazać dzieciom taką ilość żab.
Przedzieranie się przez chaszcze miało jeszcze jedną zaletę - po dostaniu się na wały (słynnego kanału Gliwickiego łączącego się z Kłodnicą - która choć jest już za oczyszczalnią wcale nie wygląda lepiej), maluch może sobie obejrzeć sporych rozmiarów barkę płynącą w kierunku Wrocławia. - oczywiście zachwycony :-)))
Okrążamy do końca pałac i po jakichś 2 godzinkach wracamy do samochodu - wrócimy tu jeszcze w jakąś nidziele, żeby zobaczyć ten przybytek od środka - myślę, że warto