Rano jesteśmy umówione z kuzyką na pociąg do Piwnicznej z maluchami. Oczywiście wizja przejazdu pociągiem rano bardzo szybko mobilizuje do wstania mojego małego spioszka.
Proponuje w Piwnicznej, aby udać się na spływ – propozycja zostaje przyjęta z entuzjazmem więc wędrujemy do przystani.
Niestety na następny spływ musimy czekac około 1,5 godzinki, ale zagospodarowanie tego czasu nie sprawia nam problemów – wędrujemy sobie na spacer na drugą stronę Popradu, a następnie dzieciaki szaleją w „porcie”.
Płyniemy …..... jest cudna , wymarzona pogoda. Na łodziach słoneczko przygrzewa, ale nie odczuwa się tego, bo jest zdecydowanie chłodniej, zmieniające się stale krajobrazy (choć tak dobrze już znane) z tej perspektywy wydają się być jeszcze piękniejsze.
Jest mnóstwo ptaków – pędzą za nami kaczuszki, mijamy wielkie rybitwy, a równocześnie w całym spływie towarzyszą nam siwe czaple – są piękne !!! (szkoda, że nie mam ze sobą dobrego aparatu).
Maluchy zachwycone zwłaszcza odcinkami z rwąca wodą, wtedy płyniemy szybko, a woda chlupie jak na wzburzonym morzu.
Oczywiście nie obywa się bez przygody, połamane kije do odpychania, jednego porywa woda, a w efekcie lądujemy na skałach – dużo czasu zajmuje flisakom ściągnięcie nas z tamtąd – oczywiście jest przygoda, jast atrakcja !!!
Nie jest to morze spływ Dunajca, na pewno nie ma tu aż takich emocji, ale jeśli ktoś przebywa w okresie wiosenno – letnim w beskidzie Sądeckim powinien sobie taką przyjemność zafundować – polecam !!!