jakimś cudem udaje się nam dzisiaj dogadac z całą rodzinka i umówić w góry.....szlak do bacówki proponuje kuzynka, która jak twierdzi była tam tydzień wczesniej, my jakoś to miejsce zawsze omijaliśmy (bo trzeba było kawałek zejśc z głównego szlaku na Niemcową, a poza tym wszystko nam jedno gdzie - byle w góry......góry, góry, moje najukochańsze góry !!!!
Umawiamy się pod kościółkiem w Kosarzyskach, a dalej w górę nieoznakowaną drogą. kuzynka zostaje w tyle, bo czeka jeszcze na innych znajomych, my w składzie 9 -osobowym (w tym trójka 5,6-latków) wedrujemy w górę.....droga jest dość stroma, a nie da się ukryć, ze po tej długiej zimie jakoś wszystkim brakuje kondycji (my już teraz z nizin to wogóle porazka)...na rozstaju dróg pytamy dziadka siedzacego na przyzbie o dalszą drogę (my spytalismy - kuzynka nie i niestety zgubiła się ...:-)))
oczywiście mamy potem z niej niezła uciechę - dobrze, ze jej synek poszedł z nami :-))
Po godzinie dochodzimy do przepięknych, bajkowych i pewnie z cudownymi widokami polan, ale niesty - tu zaczyna padać. Ostatni odcinek pokonujemy już w strugach deszczu. na szczęście pod bacówką po chwili przestaje padac i dzieciaki mogą się pobawić i poszaleć. Troszkę psuje tu atmosferę grupka podpitych pseudoturystów, ale na szczęscie chwilę później opuszczają to miejsce i możemy się w pełni nacieszyć atmosferą.
Warto wiedziec : bacówka nie prowadzi jako takiej kuchni, można zrobic sobie herbatę i zapłacic "co łaska", ale jedzonko trzeba mieć ze sobą.....my o tym wiedzieliśmy - rodzinka nie :-)))
Jeszcze ciekawostka: lata "świetlne" temu była to szkoła .....ta o której pisała Maria Konopnicka w "Rogasiu z Doliny Roztoki"
Droga powrotna niestety w całości w ulewnym deszczu, do samochodów dochodzimy więc mokrzy totalnie, ale dzieciaki są szczęśliwe i generalnie humory dopisują :-))
Pewnie tam wrócimy !