Czyli mała podróz przez Japonię, a następnie wizyta w muzeum Radiostacji Gliwickiej.
W tą jedną noc (w naszym przypadku popołudnie i wieczór) można za darmo obejrzeć wszystkie muzea......, a trzeba przyznać, ze starania, aby ten dzień był jeszcze ciekawszy sa spore. Kolejny raz wędrujemy więc do Willi Caro, która przenosi nas do dalekiej Japonii. Są tu japońskie grafiki, wystawa porcelany, sala w której można pograc w najbardziej popularne japońskie gry, a na zewnątrz możemy zobaczyć walki wzorowane na starych samurajskich sposobach....dość brutalnych i choć krew się nie leje wystarczy odrobina wyobraźni, aby znaleźć się w tamtych czasach.......
Co 2 godzinki odbywają się prelekcje w muzem pod radiostacją, która jest perełką gliwicką - i jedyną radiostacją, która stoi do dnia dzisiejszego. Ma aż 111m wysokości i związana jest ze słynną prowokacją z 31 sierpnia 1939 roku.
Wykład jest bardzo długi, ale ciekawy, nasz maluch troszkę już się nudzi, ale potem ożywa, kiedy ma okazję sam pobawić sie w pracownika radiostacji oraz wypowiedzieć słynne już słowa : Großmutter gestorben - (pol."Babcia umarła") - do telefonu oraz :
"Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach… "
Nie będę się tu rozpisywać dokładnie na temat całej historii, jesli ktoś zajrzy na Śląsk powinien obowiązkowo odwiedzić to miejsce - to w końcu kawałek naszej historii....