I Dzień Swiąt miał sie zacząć śniadaniem na trawie........., ale po raz kolejny plany pokrzyzowała nam pogoda - całą noc lało - wszędzie więc błoto i mokro, a do tego zrobiło sie zimno - sniadanie przeniosło się wiec do domu mojej siostry, a potem obowiązkowo ruszylismy całą rodzinką na wycieczke - tym razem w jedną z dolin prowadzących w kierunku Łabowskiej Hali. Niestety znowu daszczyk nas przepędził - na horyzoncie zaczeły zbierać sie burzowe chmury - w ostatniej chwili schowaliśmy się przed deszczem do samochodów, a w Sączu czekała na nas niespodzianka - niemał wrstwa całkiem dużego gradu - znowu nam się udało :-))