Poczatkiem lipca, kiedy zjechałam do Sącza obiecałam sobie, że jak za starych "dobrych" czasów (kiedy człowiek był młody, bez rodziny......) pojade na wycieczke organizowana przez PTT. Przeglądając ofertę wybrałam miejsce gdzie mnie jeszcze nie było, w weekend w który nic ciekawego nie było planowane (jak sie później okazało była wtedy mozaika sadecka). Mąż na poczatku się krzywił - 6 rano wyjazd - to go odstraszyło.......Potem jednak udało mu się dopisać, bo ktoś zrezygnował.
O 6.00 odjezdżamy. Po 3 godzinkach jesteśmy juz u celu. Autokar zostaje na parkingu koło stacji kolejowej w Szczyrbskim Plesie, przewodnik zarządza gimnastykę ( w sumie całkiem fajny pomysł) i ruszamy.
Wiedziałam, że ci z PTT zawsze po górach nie chodzą, a biegają, ale po 8 latach przerwy narzucić od razu takie tempo nie było łatwo. Po 50min. (a powinno być 1,5 godz. według drogowskazów) jesteśmy u stóp wodospadu Skok i pniemy się (bez przerwy) do góry po łańcuszkach do Plesa nad Skokom........tu moment przerwy i lecimy dalej, kolejne stawki, dalej Doliną Młynicką aż pod sam Bystry Przechód. Niestety widoków brak - jestesmy cały czas w chmurach. Za przełączką strasznie księżycowy krajobraz - tylko głazy, skały, gdzieniegdzie jakiś stawik, niemalże zero roślinności, chmury przewalają sie, wiatr huczy - ach jak magicznie :-)
Podejście dało w kość, co prawda chodzimy po górach, ale tego typu wycieczka i w tym towarzystwie to wyprawa "na dobicie" - sprawdzenie ile organizm może wytrzymać.........zadawałam sobie pytanie - czy wytrzymam ?, czy dam radę ?
Próba sprawdzenia siebie, sprawdzenia swoich możliwości - jest nieźle !!!
Po drugiej stronie, w Dolinie Furkotnej przerwa - długa przerwa, cisze zakłóca piekielnie hałasliwa wycieczka - nie da się odpocząć, uciekamy dalej, ale nie na długo - zaraz nas doganiają i cisza sie kończy..........Po 6 godzinach zamykamy pętlę dochodząc do górnej stacji kolejki na Solisku. Auuuuuuuuuuuu.....moje nowe buty dały mi w kiość (dosłownie - w kostkę) - decydujemy sie wiec zjechać kolejką, a nie schodzić)..............
a teraz małe podsumowanie wycieczki z PTT:
PLUSY:
- można tanio spędzić czas w ukochanych górach
- wycieczka z przewodnikami daje pewne poczucie bezpieczeństwa (dla niektórych - to jednak mylne odczucie)
- można sprawdzić swoją kondycję w gronie tzw > szykobiegaczy górskich
- poznac nowych ludzi, którzy tak jak ja góry kochają
MINUSY:
- wyjazd bladym świtem
- zapisać moze się każdy, co oznacza, ze nie mamy wpływu na towarzystwo, w którym przyjdzie nam spędzić cały dzień
- przewodnik nie licząc się nikim przyjmuje zabójcze tempo - nie ma czasu na zdjęcia, na pozachwycanie się krajobrazem, oczywiście mozna się grupą nie przejmować, ale fakt iz nikt nie ustalił ile czasu zajmie wycieczka i o której (w razie innych planów) spotykamy sie przy autokarze) powoduje, ze nikt nie śmie się od wycieczki oderwać.
- przebywanie w grupie piekielnie hałasliwych ludzi powoduje, że nie odpoczniemy.........
- towarzystwo niestety do abstynentów nie nalezy, piją w autokarze na początku, piją w górach, piją po zejściu i w drodzę powrotnej....oczywiście po takiej ilości alkoholu języki się rozwiązują i oczywiście w drodze powrotnej słyszymy juz tylko pijackie opowieści przeplatane "mięsem" niemal bez przerwy........
- pijący oczywiście nie licza sie z nikim, siłą trzeba ich wyciągac z knajpy......reszta musi czekać (my czekaliśmy na resztę prawie 1,5 godziny), a mozna było ten czas spędzić w górach.........
- na wycieczkę z PTT nie radzę zabierac dzieci - po pierwsze nie wytrzymają tempa (nawet nasz mały górołazik nie dałby rady), po drugie dziecko nie powinno patrzec na zachlane gęby i słuchac "pięknych" opowieści.
Niestety - zadowoleni, ale z ogromnym niesmakiem wróciliśmy......kiedyś było inaczej, kiedyś jeździli na te wycieczki inni ludzie.......mąż kazał mi przysiąc, ze nigdy nie zabiorę z nimi naszego synka..............smutne podsumowanie ;-((