Przedwczoraj skończyliśmy z synkiem lekturę "Szkoły nad Obłokami" M. Kowanckiej.......Moje dziecie - tak jak i ja koniecznie chce zobaczyc wszytskie te miejsca o których mowa była w książce - obiecaną ma więc wyprawę szlakiem opisanym na kartach tej uroczej książeczki stanowiącej kontynuacje znanego wszystkim "Rogasia z doliny Roztoki".
Cudowna pogoda (jesień nas rozpieszcza........), cieplutko, błekit nieba - żyć nie umierać.
Auta zostawiamy na parkingu kawałek za kościołem w Kosarzyskach, a dalej juz na piechotke (w składzie: my, babcia, moja siostra i 2 pierwszoklasistów) ruszamy znaną nam już drogą do góry.......
Podejście jest przyjemne, lekko w góre szeroką drogą (stanowiąca drogę dojazdową do kilku gospodarstw i schroniska: Chata pod Niemcową, po godzinie jestesmy już na Trzesniowym Groniu. W schronisku wita nas włascieciel i całkiem niemały tłumek.......widoki stąd sa obłedne......istna sielanka. Podjadamy, popiamy (zwyczajowo przynosi się tu własną herbatkę i cukier - za darmo dostaniemy wrzatek :-), maluch graja w jedną w wielu gier jakie tu zostały własnoręcznie przygotowane (sa nawet takie, które mozna nabyć).
Pytamy o szkołe nad obłokami - niestety została spalona - został po niej tylko pamiątkowy głaz....niestety mimo usilnych poszukiwań nie udaje nam sie go znaleźć. O zabudowaniach w których obecnie znjaduje sie schronisko tez była mowa w książce - stąd wędrowały do szkoły dzieci.........
Namawiam rodzinke na wędrówkę dalej - za piekny dzień, zeby schodzić w doliny - wędrujemy więc w poszukiwaniu głazu w kierunku Niemcowej, tylko 10 minut dzieli nas od przepieknego szczytu z polanami pełnymi borowin.....Jestesmy powyżej 1000 (dokładnie 1001m n.p.m.)......tutaj jest drugi wysyp borówek, którymi objadamy sie porzez następne pół godzinki, stad roztacza się widok na całą kotlinę sądecką - miasto mamy u stóp jak na dłoni, stąd juz rzut bereten na Wielki Rogacz i dalej na Radziejową...........
Niestety.....czas wracać, okazuje sie jednak, że po drodze czekają na nas jeszcze piękniejsze widoki, wybrałam chyba najpiekniejszy szlak.......schodzimy w dół żółtym szlakiem (tym, którym raz w tygodniu szedł do szkoły z Piwnicznej jedyny nauczyciel)...........
Mijamy kapliczkę oplecioną kępa jesiennych drzew - widok jak z najpiękniejszych pocztówek........kawałek dalej rozejście szlaków - my musimy wrócić do Kosarzysk po auto więc musimy skręcić w prawo na szlak niebieski........widoki sie niestety kończą.......ale nadal wiedruje sie całkiem przyjemnie. w połowie drogi rozstajemy się - babcia idzie dalej z maluchami niebieskim szlakiem - bo chce im koniecznie pokazać stanicę harcerską, a my skręcemy w zieloną ściezkę rowerowa wiodąca pod sam kościół......
Jesień w górach jest cudowna........te kolory, szum wiatru, falujace łany wyschniętych traw........, smak dojrzalych, słodkich borówek, .................morze marzeń........ - mam to w oczach do dzisiaj :-)