Wróciliśmy do hotelu i czekamy na auto, które mają nam podstawić (obiecują nam załatwić ten samochód od kilku dni.......mamy nadzieję, że w końcu się uda - jutro musimy opuścić hotel i przemieścić się daleko na północ).
Robimy sobie jeszcze przerwę na basenie, pakujemy powoli manatki i czekamy.........
W końcu jest - nowiutka toyota.
W Malezji jeździ się po lewej stronie więc mąż chce jeszcze dzisiaj wieczorem popróbowac jak to bedzie :-)))
Ruszamy więc do kolejnej dzielnicy, której nie znamy. Ku mojej rozpaczy spędzamy następną godzinę w molochu elektronicznym - wyobraźcie sobie taką galerię handlową wielkości jednej z większych naszych i wsadźcie do niej tylko elektronikę.........chłopaki są zachwycone - ja nie !!!............ale czego sie nie robi z miłości.
Potem wędrujemy już spacerkiem w poszukiwaniu jakiegoś miejsca gdzie maluch mógłby coś sensownego zjeść, a po czym nie zionie się ogniem..........., niestety - jedyne co udaje nam się znaleźć to ulice "masażystek" - stoją sobie tu dziesiątki dziewczynek młodszych i starszych z karteczkami w ręku, a nasz synek oczywiście zadaje pytanie - co one tu robią i po co........... masaże oferują, masaże :-)))
Czas wracać, rano ruszamy na podbój Malezji !