Mimo, ze spędzamy święta w tak dużym gronie nikt nikogo nie ogranicza i każdy spędza czas jak mu pasuje.
My w I dzień świąt obieramy kierunek na Kuźnice , zostawiamy auto pod Krokwią i dalej busem do Kuźnic. Nasz synek woli spędzić czas z resztą rodzinki i powędrować na Gubałówkę...........ok - zostajemy sami jak za starych czasów ...
Nasz cel to Hala Kondratowa, choć nie ukrywam - mamy chrapkę na więcej.
Pogoda cudowna , słońce przygrzewa, do góry idę w krótkim rękawku ......... w połowie drogi do schroniska zaczyna się jednak jedno wielkie lodowisko - kto żyw zakłada raki, raczki, cokolwiek ma ....a kto nie ma rezygnuje z dalszej wędrówki (szlak faktycznie jest taki, że wywinięcie orła co krok jest niemal 100%).
W końcu jest - nasza ukochana polana, urocze schronisko na Kondratowej (choć nieczynne) ......... popijamy wiec sobie herbatkę z termosu zajadając świątecznymi pierniczkami i idziemy dalej...........
Teraz zmieniam raki na małych na duże, bo szlak jest bardziej stromy i kierujemy się na Przełęcz pod Kopą.
Po kolejnej godzinie wspinaczki musimy jednak obejść się ze smakiem , dzień chyli się już ku końcowi, a trzeba jeszcze wrócić.
Powrót po ciemku na tym lodowisku byłby rysykowny........no i świąteczny uroczysty obiad czeka......cóż..........nie można mieć wszystkiego.
Kiedy jesteśmy na szlaku helikopter zabiera właśnie ze Świnicy jedną z pierwszych ofiar tej zimy (po tym jak zobaczyłam szlaki - wcale mnie to nie dziwi..........,ale przykro.......
Szczęśliwi, wymęczeni wracamy do Zębu..........