Dzisiaj opuszczamy już "dziwną" krainę południowego Azerbejdżanu , która z jednej strony nas rozczarowała, z drugiej cieszymy się, ze zobaczyliśmy ten najrzadziej odwiedzany turystycznie rejon .............
Wracamy tą sama droga, bo też i innej nie ma, mijamy kolejne plantacje i setki przydrożnych sprzedawców, kolejne miasteczka - każde z piękną tablica wjazdową........ zatrzymujemy się tylko raz w jakimś przydrożnym barze. Swoją drogą - było to dość ciekawe doświadczenie. Tu zatrzymują się chyba wszystkie większe wycieczki - my zastajemy na miejscu 3 autokary z Iranu i kilkanaście samochodów (też głównie stamtąd) .............. na miejscu w ofercie jedyne herbata - zjeść w tym miejscu nie odważyłabym się niczego . Czystość, higiena, stan ..............zniechęcają do czegokolwiek ......no cóż - prl ...........tylko Eryk patrzy na to krzywiąc się - my jeszcze pamiętamy czasy kiedy i u nas tak było !
Na dłuższe postoje nie ma czasu, chcemy jeszcze obejrzeć płonąc ziemię powyżej stolicy........niestety gps kieruje nas w drogę kompletnie nieprzejezdną bo cała w budowie, próbujemy jeszcze inną, ale wcale nie jest lepiej .
Wieczorem mamy jeszcze umówione spotkanie, nie ma więc czasu na szukanie innego sposobu dostania się w te rejony ........... trudno - nie zawsze wszystko udaje się zobaczyć - pewnie będzie jeszcze okazja (ale o tym później) ..........
Zajeżdżamy pod hotelik - tym razem zmieniliśmy lokalizacje na okolice Placu Fontann i na moich oczach gość przejeżdża wyrywając innemu lusterko i nawet bez zwolnienia jedzie dalej ......zdecydowanie namawiam męża na zwrot samochodu jeszcze dzisiaj (mieliśmy do 10 rano kolejnego dnia) , bo parkowanie w tych wąskich uliczkach jest ryzykowne ........
Swoją drogą to był strzał w 10, bo kiedy rano ruszyliśmy do miasta, wszystkie samochody były zaparkowane na uliczkach w 3 rzędach i wyjazd był absolutnie niemożliwy ...........