Znowu duże plany - dojście do Wielkiego Rogacza - tym razem bez szans przez pogodę. Owszem - aura obłędna, na niebie żadnej chmurki, ale predkość wiatru i temperatura powoduje, że marzniemy okrutnie - mimo całkiem przyzwoitego ubioru.
Maluszek nie jest jeszcze w formie, wieczór zbliża się nieubałganie, w połowie drogi czas na powrót. Wracamy, kiedy słońce chowa się za granią Tatr - widok obłedny, ale nie ma warunków na podziwianie widoków - zimno okrutne. Pędzimy na dół na gorącą herbatkę do bacówki.