To były koszmarne 2 dni. Po czterach dobach w Kalmarze zapadła decyzja - czas wracać - na nasz jacht bedzie czekać w Świnoujściu nowa ekipa.
Siła wiatry - 8
Stan morza - 6
To oznacza tylko jedno - czułam się przez te prawie 2 doby jak na wielkim rollercosterze , z którego na dodatek nie da się wysiąść, jako jedyna nie wisiałam za burtą, ale byłam tak potwornie słaba, że było mi wszystko jedno, czy jestem zalewana przez lodowate fale, czy nie. Siedziałam tak na pokładzie przez większość nocy, a o 4 rano miałam zacząć swoją wachtę. O 2 kapitan zaprowadził mnie do kabiny i nie pamiętam kiedy zasnęłam w tym mokrym sztormiaku. Na wachtę mnie nie obudzono.
Widok portu przyjełam jak kolejne wybawienie, mówiąc szczerze miałam juz serdecznie dość i miałam przez chwilę ochotę do Polski wracać promem (ale takowe już wtedy nie kursowały). Okazało się jednak, ze ostatni odcinek już był znacznie spokojniejszy.
Niestety zdjęć brak - któż miał wtedy głowę do takich drobiazgów !!!