Geoblog.pl    BPE    Podróże    2001 - Hiszpania (Podróż poślubna na Wyspy Kanaryjskie)    Wyprawa na Pico el Teide (3718m n.p.m)
Zwiń mapę
2001
23
wrz

Wyprawa na Pico el Teide (3718m n.p.m)

 
Hiszpania
Hiszpania, Pico el Teide
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5016 km
 
Nasz hotelik oferuje ciekawa opcję, jesli dzień wczesniej się to zgłosi można dostac sniadanie godzinę wcześniej niż reszta. Oczywiscie w tym wypadku korzystamy z tej opcji, pakujemy wieczorem plecaki, a o swicie stawiamy się gotowi na śniadnku. Potem jeszcze szybko do wypożyczalni po nasze autko i ruszamy w drogę.
Pogoda nadal bez zmian, szczyt w chmurach i bardzo silny wiatr. Jak się potem okazało miało to swoje zalety, bo kolejka nie chodziła więc nie było żadnych przypadkowych turystów.

Szybka jazda w górę najkrótszą drogą i po godzinie byliśmy na wysokości 2100m u wylotu szlaków. Przebranie strojów z plażowych na górskie i w drogę. Pierwszy docinek pokonaliśmy po znanym nam już terenie, a po kolejnej godzinie byliśmy już przy rozejsciu szlaków. Chwila na kawałek czekolady i teraz już stro w górę zakosami. zaczęła pojawiać się roslinność - bardzo wyschnięta, bo na wyspach zagościła jesień, bardzo odmienna od naszej. Im wyżej, tym piekniejsze widoki, pod nami morze chmur - jestesmy jak w niebie. tylko co jakiś czas odsłaniały się grzbiety okalające park (czyli właściwy krater).Po godzinie coraz wolniejszego marszu byliśmy juą na wysokości 3000m n.p.m. Potem kolejne pół godziny i juz widać schronisko - Refugio Altavista (na wysokości 3250m). Było zamknięte więc pozostało nam odpocząć na ławce przed wejsciem. Było coraz zimniej i wietrzniej, choc przez większość czasu prażyło słońce - znajdowalismy się jak w "kanapce" między chmurami. Do szczytu pozostał nam jeszcze kawałek więc nie było czasu na dłuższy postój. Na szlaku minęliśmy dosłownie kilku turystów (pogoda odstrzaszyła nawet największych zapaleńców) - w tym grupkę Hiszpanów, którzy planują nocleg w schronisku i są bardzo zdziwieni, że my planujemy być na szczycie i wracać do hotelu jeszcze tego samego dnia.
Coraz gorzej się oddychało, dziesięć kroków - postój na nabranie głebszego wdechu - kolejne dziesięć kroków i tak w kółko. Po godzinie takiego dziwnego marszy znaleźliśmy się przy wyludnionej w tym dniu górnej stacji kolejki Teleferico (3550m n.p.m.). Była godzina 15.00, własnie o tej godzinie mielismy pozwolenie nawejscie na krater. Okazało się jednak, że i tym razem pozwolenie było nie potrzebne - pogoda odstraszyła nie tylko turystów, ale również strażników, którzy własnie w tym miejscu sprawdzaja zezwolenie. Ubraliśmy na siebie wszystko co mieliśmy (okazały się przydatne nawet czapki i rękawiczki) i w droge. Było coraz trudniej i choc mieliśmy do pokonania już tylko zaledwie 230m róznicy wysokości, było coraz trudniej, przychodziło nam to z coraz większym trudem. Po półgodzinie poczuliśmy koszmarny zapach, chwile póxniej skojarzylismy go z wyziewami z krateru. Za moment mielismy okazję zobaczyć go w całej okazałości - ma około 70m srednicy i gdy dotykalismy jego zółtego wnetrza okazywało się ono bardzo ciepłe. To nas przeraziło, uswiadomilismy sobie, że ten wulkan nadal zyje i daje o sobie znać (200 lat temu ostatni wybuch, a kiedy będzie następny?).
Kilka metrów w góre i znaleźlismy się na szczycie. Wiatr był tak silny, ze musielismy się trzymac skał, chmury tańczyły wokół szczytu - czuliśmy się jak w oku cyklonu. Stąd widać podobno cały archipelag - nam nie dane było go zobaczyć.
Wyziewy siarki wygoniły nas szybko ze szczytu. Kazdy krok w dół to ulga dla organizmu, oddychało się coraz lepiej, tylko nogi zmęczone. Na dłuższy odpoczynek pozwoliliśmy sobie dopiero w schronisku - to urocza chatka z kominkiem i kanapami (niestety bez toalety - co było czuc wokół). Zrobiło nam się tak błogo, ze mieliśmy ochotę zostać tu i zasnąć, ale trzeba było schodzić w dół. W drodze przeszkadzała nam aura - na przemian słońce i deszcz. Przeżyliśmy wielkie zaskoczenie, gdy zobaczyliśmy wczesniej całkowicie wyschnięte rośliny, teraz zielone jakby nigdy nic - to niesamowite.
za chwile nad naszymi głowami pojawiła się tęcza - jak łuk triumfalny na naszą cześć - byliśmy tacy szcześliwi, choć końcówke drogi zaliczylismy już w ulewnym deszczu - nic nie było w stanie zakłócic naszej radosci. Okazało się, że to nie był koniec emocji - 2100m w dół aż do samego oceanu było najgorszym odcinkiem dla moich płuc. Co jakiś czas musielismy się zatrzymywać na gimnastykę - nadmiar tlenu też może zaszkodzić. W końcu w jeden dzień nasze organizmy musiały znieść różnice wysokości wynoszącą ponad 7500m w jeden dzień. Godzinę póxniej bylismy już w hotelu, szybki prysznic i zdążylismy jeszcze na ostatnią chwilę na obiadokolację.
Tam już nic z tego co przeżylismy nie wydawało się prawdopodobne.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2010-06-13 18:38
Tak to fajne przezycie zdobyc wysoki szczyt.A jakie widoki.....
 
BPE
BPE - 2010-06-14 11:47
widoków nie było, bo niestety szczyt był we mgle, ale bardziej zależało nam na sprawdzeniu jak nasze organizmy zachowają się powyżej granicy 3000 i jak zniosa róznicę wysokości pokonaną w jeden dzień (bo zaczynaliśmy od poziomu oceanu) wynoszącą w sumie prawie 8000m :-)) A poza tym wjechac kolejką to nie sztuka......cała radość w tym, że na szczyt się zasłużyło !!!
 
mirka66
mirka66 - 2010-06-14 15:45
Dla mnie nawet wjechanie kolejka to wielki wyczyn,tym bardziej ,ze mam lek wysokosci.Znajomi podziwiaja mnie za to.Boje sie ,a jade.:)))))))))
 
zula
zula - 2011-09-06 19:37
Podziwiam i gratuluję !!!
 
Dyrdymała
Dyrdymała - 2018-01-29 21:22
O jaaaa! To musiała być niezwykła wyprawa z mnóstwem niebiańskich widoków :). Zazdroszczę. Z tą wysokością to ciężka sprawa - ja generalnie mam problem z uszami (w samolocie często przeżywam męczarnie) i nawet w kolejce nieźle mnie przytykało. Zauważalna rzeczywiście jest też różnica w oddychaniu na dużych wysokościach. Super, że daliście radę - szczególnie, że tak jak piszesz - warunki nie do końca sprzyjały.
 
 
BPE
Blanka, Piotr i Eryk czyli podróże naszej rodzinki
zwiedziła 22% świata (44 państwa)
Zasoby: 1794 wpisy1794 4031 komentarzy4031 32579 zdjęć32579 78 plików multimedialnych78
 
Moje podróżewięcej
12.07.2018 - 16.07.2018
 
 
16.05.2018 - 20.05.2018