Kolejne spełnienie marzeń - jazda na wielbładach - pierwszy raz dla całej naszej rodzinki.
rano podjechał po nas gość jakimś rozwalającym się gratem i wywiózł na dziką wieś - tam przesiadka na wielbłady - maluch w pierwszym momencie się przestraszył, ale po tem już mu się podobało - zwłaszcza, że jechał na przodzie jak przewodnik karawany. Po godzinie postój - przystroili nas w odpowiednie nakrycie głowy i ruszamy dalej - tym razem my na wozie (maluch już nie chciał siadać na wielbłada), Piotr rusza dalej - ach ten rytm - po godzinie uda już bolały ;-(((. Potem przerwa na picie i jedzenie miejscowych specjałów - kto chciał spróbował fajki wodnej (to nie dla nas) i powrót do hotelu, wykończeni, bo kilka godzin w tym upale bez możliwości schronienia się robi swoje, ale było warto.