Z miejscowości Briksdal ruszamy w kierunki jęzora lodowca - największego w Norwegii
Lodowiec Jostedalsbreen spoczywa na wielkim fieldzie – zajmuje powierzchnię ok. 600 km2. W doliny schodzi licznymi, krótkimi jęzorami.
Co ciekawe, Jostedalsbreen nie jest pamiątką epoki lodowej. Naukowcy stwierdzili, że między osiem, a pięć tysięcy lat temu lodowiec całkowicie stopniał, a dopiero później na nowo się utworzył, osiągając swe maksimum – największą grubość na fieldzie i największą długość jęzorów – w czasie małej epoki lodowej (ok. 1750 r.). Wtedy to nasuwające się lodowe czoła zniszczyły położone w dolinach wioski.
Prędkość przesuwania się lodowca to około 100m na rok (niesamowite tempo - mogłam sobie porównać ze zdjęciami zeszłorocznymi mojej mamy).
Idziemy obłedną doliną - z każdej strony wodospady. W tym jeden pod którym się niemal przechodzi (Japończycy przejeżdżają tą drogę w bryczkach z parasolkami:-))
My oczywiście na piechotkę, po przejściu przez mostek jesteśmy mokrzy, ale toki to już urok. Pogoda idealna więc nic nie jest w stanie zepsuć nam humorów tego dnia. Dochodzimy pod czoło lodowca - niebieski olbrzym robi wrażenie.
Ubieramy sie w sprzęt wspinaczkowy i z grupą 10-osobowa na sznurku z przewodnikiem ruszamy na jęzor. Cudo !!! szkoda, żę nie możemy iść dalej niż do środka tej części - wielje okropnie silny wiatr i nie puszczają wycieczek dalej.
W drodze powrotnej mamy czas na kontemplację widoków......dochodzimy do samochodu, nareszcie można zdjąć z siebie te wszystkie ciuchy - straszny dzisiaj upał.