Pogoda - marzenie !!!
Rano dziadek zabiera nas z maluszkiem na kolejna długą (całodzinną) wycieczkę - tym razem naszym celem jest przęłęcz Przehyba z największym w naszym Beskidzie schroniskiem. Podejście do tej góry od czasu przebudowy masztu przekaźnikowego robiliśmy już chyba 5-krotnie - zawsze bez powodzenia z powodów róznych. Tym razem nic nie powinno stanąć na przeszkodzie choć słońce mocno przypieka i z godziny na godzinę robi się coraz cieplej.
Startujemy z Gabonia - tam pod samym szlabanem można zostawić samochód, a dalej szlak narciarski prowadzi drogą stanowiącą drogę dojazdową dla własnicieli do schroniska - niestety szlaban nie widzieć czemu nie jest zamykany przez stacjonującego tam leśnika, a co za tym idzie wozy z rejestracjami nadmorskimi i warszawskimi mają zakaz wjazdu w głębokim poważaniu (z całym szacunkiem, nie chcę tu nikogo urazić), ale miałabym ochotę szczelić takich w łeb za zakłócanie spokoju i zatruwanie naszych cudownych szlaków !!!
Pierwszy etap wędrówki to dojście do starego dźwigu towarowego, tu krótki odpoczynek i dalej aż do miejsca skąd roztacza się piękna panorama Kotliny Sądeckiej - tu zrobili nowe stoliczki i ławki dla strudzonych wędrowców - zatrzymujemy się więc na jedzonko, a potem już prosto w górę aż do kamienia Św. Kingi - tu znajduje się szałs, kaplica Św. Kingi oraz krzyż upamiętniający wizytę papieża w Starym Sączu i kanonizację św. Kingi. Z tego miejsca prowadzi nas już zielony szlak aż do samego schroniska.
Po 3 godzinach marszu dociaramy do celu - nowa wieża na szczycie jest faktycznie imponująca, a spod schroniska roztacza się cudowna panorama na Tatry - naleśniki na tarasie z takim widokiem smakują wyśmienicie !!!
Godzina przerwy, maluszek dumny ze zdobył taki ważny cel, oprócz nas tylko wycieczka szkolna (ale nie szczególnie przeszkadzająca).
Czas niestety wracać, przed nami długa droga. Tym razem w ramach urozmaicenia schodzimy inną drogą - czerwonym szlakiem wiodącym docelowo do Krościenka, my docieramy jednak tylko do Skałki (1163m n.p.m.), potem na przełaj przez las jakąś ścieżką miejscowych do skał Św. Kingi, a potem juz prosto w dół znajomą drogą.
Po 2,5 godzinie schodzenia docieramy na parking zamykając wcześniej szlaban przed kolejnymi pseudoturystami, którzy chcieliby zakłócić ten cudowny spokój tych cudownych gór .................