Tym razem (ale już w troszkę innym składzie )jedziemy do Rytra. Porywam maluchy i obiecując im bajkoland (dmuchany) na szczycie zabieram na piechotę do góry. Wspinaczka na tą górę jest całkiem niezła – od 1 sierpnia chodzi w weekendy kolejka krzesełkowa na górę , ale wjechać to nie sztuka........
W 2/3 drogi idziemy odbijamy z drogi na skróty, ale to nie był dobry pomysł – przedzieranie się z maluchami przez haszcze pionowo do góry musiało zakończyć się protestem (ale więcej było w tym strachu, że krzaczki podrapią) niż faktycznego problemu.
Po godzinie docieramy na szczyt – maluchy dostają obiecaną nagrodę – szaleństwa na wielkim dmuchanym torze przeszkód, a ja popijam sobie kawkę w nowiutkiej karczmie, a potem idę się objeść borówkami – a wielkie tu jak te kalifornijskie.
Tym razem brak zdjęć, a szkoda, bo widoki i przejrzystość powietrza obłędne !!!
Z wymęczonymi maluchami na dół zjeżdżam kolejką.
Schodzenie w sandałkach po wyboistej drodze mogłoby się skończyć kontuzją.