Auuuuuu.....wczorajsza wycieczka w nowych butach dała się we znaki, rano poleciałam więc do apteki po coś, co da mi mozliwośc wycieczkowania w dniu dzisiejszym. Plany mało ambitne: Dolina Strążyska, a potem wyjazd na Gubałówkę (bo maluszek ma obiecaną kolejke), ale wyszło jak zwykle.
Kiedy dotarliśmy do wrót Doliny Strązyskiej ruszyliśmy w kierunku polany z bacówką okazało się, że nieźle się idzie. Po przerwie na szarlotkę i herbatkę poszliśmy obowiązkowo pod Siklawicę (to zaledwie 15 minut marszu dodatkowo, ale za to jaki widok !!!).
Niestety szlak jest jednokierunkowy - wracamy do czarnego szlaku , który prowadzi do ścieżki nad reglami w kierunku Czerwonej Przełęczy. Tam zostawiamy dziadka w rozwalonych butach (najpierw mąż, rok póxniej ja, a teraz dziadek - te same buty padły w ten sam sposób - oba na raz !!!), człapiący dziadek musi zostać. Na Sarnią Skałkę prowadzi niezła wspinaczka po skałach - śniegu nie ma, ale maluch jest i tak zachwycony.
Na szczycie dłuższa przerwa - na jedzonko i pozachwycanie się widokami, a te zapierają dech w piersiach - jest cudownie (szkoda tylko, ze sporo ludzi).......
Czas na odwrót - wracamy po dziadka, a potem razem (oczywiście zaśmiewając się ze sposobu w jakim musi się poruszać) wędrujemy w dół w kierunku Doliny Białego.
Dolinka jest już głęboko zacieniona, ale i tak widoki tu są obłędne - fantastyczne miejsce na taki godzinny spacer.
Jest godzina 15.30 kiedy dochodzimy do szlaku pod reglami i kierujemy się pod skocznie narciarskie, a następnie pod rondo Kuźnickie, aby stamtąd dostać się do dworca i do naszego domku. Po 7 godzinach pętla zostaje zamknięta.
Ponownie nie trzeba długo namawiac naszego synka na ponowne wyjście na obiadek do karczmy regionalnej (takiej z góralską kapelą).........a potem nareszcie odpoczynek !!!