Pierwszy szczyt z długiej listy zdobyty !
Rano, albo raczej bladym świtem zbieramy się i ruszamy z Gliwic w kierunku Szczyrku. Upały, jakie w ostatnim czasie przewijają się przez nasz region zniechęcają do wędrówki, ale przekonujemy synka, że jeśli chce miec podbitą książeczkę na szczycie musi go zdobyć na własnych nózkach. Troszkę marudzenia, że gorąco, troszkę radości z podjadania nielicznych jeszcze borówek, ale już o 11.45 jestesmy na szczycie..........bajeczna pogoda, całkiem niezła widoczność i malutko ludzi (o tej porze jeszcze jest przyjemnie:-)))
Podbijamy książeczki w schronisku, zjadamy obowiązkową szarlotkę i wedrujemy kawałek w dół do miejsca z którego startują dzisiaj istne tłumy parolotniarzy......ach, szkoda, ze to oni, a nie my lecimy....może kiedyś....
Po 12 spowrotem wchodzimy na szczyt, a dalej zielonym szlakiem w kierunku Małego Skrzycznego. Całkiem przyjemny szlak (taki spacerek) z widokami na wszyskie strony.....tylko patelnia, ale do wytrzymania, wieje chłodny wiaterek więc nie jest żle .....
Na kolejnym szczycie decyzja - schodzimy wzdłuż "przedpotopowych" wyciągów i kierujemy się w miare możliwości na prawo, aby dotrzeć do samochodu. to jednak nie był najlepszy pomysł - schodzenie po niemal pionowych ściana, gdzie kamienie osuwają sie spod nóg był z lekka wykańczający (nie tylko fizycznie), ale już o 15 godzinie zamykamy dzisiejszą pętlę - zadowoleni i spaleni (słońcem)....