Mniej więcej pośrodku drogi między Antalyia, a Alanyą leży sobie niewielkie, ale urokliwe miasteczko. Przekraczamy mury miejskie i staramy sie wyobrazić sobie miasto sprzed 3000 lat - tętniące zyciem.........tu ulica ciągnąca się aż do agory, tu mury biblioteki miejskiej, Kawałek dalej amfiteatr......., potem urocze uliczki sklepików i kawiarenek - współczesne, ale jakże wspaniale wkomponowane w resztki ruin..........dochodzimy do świątyni Apolla.........żar z nieba się leje - dlaczego własnie tutaj założono to miasto? Czy 3000lat temu też były takie upały........wracamy wzdłuż ruin domów, sklepików, warsztatów........ach, gdyby tak można cofnąć sie w czasie - choćby na moment.
I jak to jest, że tyle przetrwało przez tyle tysięcy lat, a współczene domy walą sie po kilkudziesięciu latach......
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że wybraliśmy się w to miejsce zorganizowaną wycieczką - liczyłam na wspaniałe opowieści o miejscach w których jesteśmy.......a tu rozczarowanie - przewodniczka miała do opowiedzenia mniej niż byłam w stanie wyczytać w najmniejszym rozmiarze przewodnika..........