"Jetlag" przeszedł bezboleśnie dzięki właściwej porze pójścia spać, szybko przestawiliśmy się na tutejsze warunki.......
Ponieważ dzisiaj jest jedyny dzień kiedy KL możemy zwiedzać w pełnym składzie (jutro starsze chlopaki zaczynają konferencję) chcemy jak najwiecej zobaczyć.
Zaczynamy więc od wyprawy do jednej z większych atrakcji turystycznych - po prostu "must see" w KL :-))), czyli świątyni hinduskiej w Batu Caves. Około 20 minut na piechotę od naszego hotelu znajduje się stacja kolejki ( KTM line - Putra KTM station ), która zawiezie nas prosto pod jaskinie.
Kolejne minuty i miasto zaskakuje coraz bardziej - z jednej strony zagrzybiałe, paskudne budynki, krzywe chodniki, z drugiej wysokie wieżowca, galerie handlowe, przejścia chodnikami nad ziemią i strerylnie czysty pociąg, który na ostatniej stacji cała ekipa sprzątająca dopada i zaczyna myć (nie mam pojęcia z czego, bo ciuchcia wygląda jakby swieżo wyjechała z taśmy produkcyjnej)...........przy tym wszystkim wszechobecny hałas i młynek i ogólne wrażenie chaosu.........