Nigdy do tej pory nie mielismy okazji znaleźć sie w prawdziwym Chinatown, nasłuchaliśmy sie opowieści na temat tego co warto, a co nie........dzień się jeszcze nie skończył - trzeba sprawdzić kolejną dzielnicę (jakim cudem nasze dziecię wytrzymało takie tempo to nie mam pojęcia)...........Tym razem jedziemy czerwoną linią kolejki z Medan Tuanku do Maharajalela (to 6 stacji) i wędrujemy do serca wiecznie żywego miasta pełnego targowisk, knajpek, sklepików i tłumów ludzi........
Młynek jest nieziemski, bije po oczach dosłownie wszystko. Szukamy miejsca gdzie warto coś kłapnąć. Kiedy w końcu się na coś decydujemy jesteśmy mocno rozczarowani - to co miało być rewelacją smakową kompletnie nie przypadło nam do gustu.........
Nie mówiąc juz o tym, ze nasz sanepid oszalałby w tym miejscu............
Targowisko też nie robi najlepszego wrazenie - owszem - kupimy tu wszystko co tylko zostało wyprodukowane (oczywiście po chińskich cenach) najbardziej znanych marek świata, ale ogólnie wygląda to jak wielkie bezładne targowisko jak nasz stary balcerek.............
Noc się zbliża wielki krokami, czas wracać........