Kiedy byliśmy tu przedpołudniem - dzielnica chińska wydawała się już okropnie zagęszczona, gwarliwa, jeszcze bardziej chaotyczna, a przy tym jeszcze bardziej urocza niż w Kuala Lumpur.
Kiedy wracamy tu wieczorem zastajemy kompletnie inny świat. Uliczki po których rano jeździły samochody - teraz zastawione są setkami straganów na którym handluje się dosłownie wszystkim - z przewagą dziesiątków rodzajów jedzenia.........z gwarem tłumu przez który dosłownie trzeba się przedzierać przeplatają się modły dochodzące ze świątyń buddyjskich i hinduskich......
do tego wszechobecne riksze, które teraz wieczorową porą przypominają nasze choinki bożonarodzeniowe.........ale obłęd
Myślę, że ten wieczór to najcudowniejsze pożegnanie z Malezją........taką ją zapamiętamy :-)))