Wyjeżdżając ze Złotego stoku kierujemy się na zachód gdzie znajduje się początek szlaku na najwyższy szczyt Gór Bardzkich.
14.30 ruszamy na szlak. Nie mamy dokładnej mapy, a jedynie taką poglądową. Z mapy wynika, ze to rzut beretem......ktoś na innej zapisał godzina, 10 minut, ale na boga........chyba biegiem.
Podejście strome jak diabli (nie życzę nikomu wchodzić i schodzić tędy po deszczu), widzimy szczyt, ale jak się okazuje to nie to, do następnego trzeba zejść i znowu wchodzić, ale jak się okazuje, to jeszcze nie ten właściwy. maluch się buntuje - "mama mówiłaś, że to niedaleko !" ....jakoś udaje się go przekonać do kolejnego zejścia i podejścia, mija godzina, a szczytu nie widać.
Po dokładnie 1,5 godzinie podejścia piekielnie męczącego (straszny upał i duchota) o godzinie 16.00 stajemy na szczycie !
W życiu nie widziałam czegoś równie nieciekawego - zero widoków, zero atrakcji - i tylko 765 m n.p.m. !
zdegustowani robimy zdjęcia pod słupkiem informacyjnym i schodzimy w dół ...........
Już tu raczej nie wrócimy - Góry Bardzkie nie przypadły nam do gustu........