Godzina 18.10 - zajeżdżamy autem pod najlepsze schronisko w Polsce (według najnowszego rankingu "n.p.m.") - Andrzejówkę.
To stąd zaczyna się szlak na najwyższy szczyt Gór Kamiennych. Jest już bardzo późna pora jak na rozpoczęcie wędrówki, ale z mapy (której zdjęcie zrobiłam sobie z jakiejś tablicy informacyjnej) wynika, że na szczyt jest 15 minut.
Dzisiaj miało nie być szczytów, ale te 15 minut przemawia do wyobraźni........luzik.........
Tak nam się tylko wydawało - żadna inna góra nie daje tak w kość - te 15 minut jest bowiem prawie pionowo do góry - do tego po osypujących się spod nóg małych kamyczkach (kto ten szlak tak przeprowadził był niezłym dowcipnisiem ........).
Uff......15 minut później - czyli o 18.30 osiągamy szczyt (kolejny niestety nie widokowy). Sesja zdjęciowa i pogaduch z innymi zdobywcami Korony i czas na kolejne wyzwanie - tak jak wejście było jeszcze ok, tak zejście to na prawdę spora dawka adrenaliny i praca wszystkich kończyn i mięśni........to chyba tak specjalnie, żeby nie było zbyt łatwo.
Jest co prawda szlak naokoło (dodatkowo z atrakcją w postaci ruin zamku), ale jest zbyt późno, aby nią wędrować, a chcieliśmy jeszcze w schronisku załapać się na osławiony obiadek.