Do stolicy jedziemy z lotniska busem (zamówionym wcześniej) - podwozi nas bezpośrednio po drzwi naszego pierwszego noclegu.
Śpimy dosłownie vis-a-vis najbardziej charakterystycznego budynku - kościoła Hallgrimskirka.
Szybkie odświeżenie się i ruszamy na podbój stolicy.
Oczywiście zaczynamy od katedry - tłumek zebrał się właśnie pod nią, bo stąd rusza dzisiaj marsz "dziwek" .....nie przejęzyczyłam się - tak właśnie jest nazwany, a z grubsza chodzi o protest kobiet przeciwko gwałtom.......oczywiście w pochodzie uczestniczą całe rodziny z małymi dziećmi - nieważne o co chodzi - ważne, że jest impreza :-)
Kościół Hallgrimskirkato współczesna budowla (ukończona w 1986 roku), ale choć nie lubię współczesnej architektury sakralnej - robi fantastyczne wrażenie. Mam też wieżę (73metrową) na która można wjechać (za 1500 koron od rodzinki) - oczywiście nie darujemy sobie tej przyjemności, bo oglądanie miasta z góry to zupełnie inne wrażenie.
Koleją godzinę spędzamy na plątaniu się uliczkach Rejkiawiku, poszukiwaniu bankomatu (co jak się okazuje proste nie jest) i miejsca gdzie można by coś zjeść. Wybieramy narożną knajpkę przy porcie gdzie zamawiamy "fish and chips"........, ale wbrew swojej nazwie dostajemy miód w gębie, czyli świeżutką rybkę z opieczonymi ziemniaczkami ;-)
I gdyby nie ta cena ! ........cóż - nikt nie mówił, że będzie łatwo (to na pewno jedno z najdroższych miejsc świata) .....trzeba będzie jakoś przeżyć .......
Pierwsze wrażenia z pobytu na wyspie:
- duża, kolorowa wieś
- temperatura - super chłodzik ale w miarę ciepło
- ceny - kosmos
- czystość - porównywalna do naszej
- atmosfera - przyjazna