Meldujemy się w naszym dzisiejszym domku, zjadamy liofilizatory (znowu nie ma gdzie ugotować) ......... i zastanawiamy się co dalej z dniem, który jeszcze się nie kończy. Mapa i przewodnik w rękę - przez góry prowadzi droga do kolejnego miasteczka (największego zresztą na fiordach wschodnich - całe 1400 mieszkańców) . Po drodze mam być wodospad, a na miejscu tez może się coś ciekawego znajdzie.......
Eryk odmawia wyjazdu - zostaje w domku, my ruszamy sami na drugą stronę gór. To nie był najlepszy pomysł, takiej ściany wody nie widziałam od lat ......... droga jest niesamowita, kręta, przepaścista, wszędzie leży mnóstwo śniegu. O znalezieniu wodospadu nie mam mowy - widoczność na 10m........ do tego i tak nie dałoby się wyjść z samochodu. Dojazd znacznie ułatwiło wybudowanie tunelu w 1977 roku, ale nie wyobrażam sobie jak droga biegła wcześniej i jakim cudem ktoś tu się w ogóle osiedlił.......
W Neskaupstaður nie wysiadamy z samochodu ........ leje bez przerwy........robimy tylko szybki objazd tam i z powrotem i wracamy do naszego syna......