10 rano ........ na spokojnie wędrujemy sobie z Erykiem do stacji metra, po wielkich bojach kupujemy w końcu bilety.
Automaty nie przyjmowały banknotów 50 euro, nikt wokół nie chciał rozmienić, pani w kasie stwierdziła, ze ona nie jest od sprzedawania biletów (to ciekawe od czego) ......... dopiero udało się je kupić w sklepiku u pana z elektroniką - dziwne, ale prawdziwe........ot - cała Portugalia.......
Jedziemy sobie już na spokojnie do stacji Restauradores, a stamtąd wzdłuż (bo znowu kolejka odstraszała) kolejnej zabytkowej windy (tym razem przypominającej tramwaj) do punktu widokowego Miradouro de São Pedro de Alcântara.
Plan był taki aby przejść jeszcze i dokładnie obejrzeć ta nieznaną nam jeszcze dzielnicę, ale chwilę później mam telefon od męża, że skończył spotkania i może do nas dołączyć. Szybko wiec zmieniam plany i wędrujemy w kierunku wybrzeża, aby dalej tramwajem (w którym udało nam się spotkać) dojechać do jeszcze jednej atrakcji stolicy - dzielnicy Belem.
Dzielnica Chiado jest wiec zaliczona prawie biegiem, ale nie darujemy sobie wstępów do każdego z mijanych kościołów