Godzina 16.00 - stawiamy się na dworcu głównym w Tbilisi, tu czeka na nas pociąg do Baku .
Taka opcje wybraliśmy, bo w sumie wyszło najtaniej, a i przygoda i radocha (bo kto pociągów nie lubi?) .
Kuszetki jak nasze w pkp, którymi całe lata kursowało się nad morze .........obsługa jak u na prl-u ........jest dobrze ....tak swojsko
Ruszamy ...............
O 18 jesteśmy na granicy i tu zaczyna się istna komedia :
Pani zakleja taśmami wszystko co się da ........zabierają paszporty najpierw Gruzini, potem 2 km przez teren niczyj i jesteśmy na granicy azerskiej ..........
W przedziale zjawiają pogranicznicy ( z czego jeden wygląda na rasowego alkoholika) i zaczyna się wywiad, trzepanie bagaży i długa rozmowa na temat tego jaka to Armenia jest brzydka, jakie mają beznadziejne drogi (to akurat prawda) , jakie to z nich "pijoki " (kompletna bzdura) i w ogóle to jak my tam przez przypadek się znaleźliśmy ...........
Rosyjski nas ratuje przed przetrzepaniem wszystkiego - dobrze wiemy jak z nimi rozmawiać, żeby się odczepili
Potem jakieś zdjęcia, podbicie wiz i .............możemy przekroczyć granice .......
Wszystkie te "operacje" trwają 2 godziny ..... i tak w miarę sprawnie