Kiedy planowaliśmy pobyt w Azerbejdżanie zastanawialiśmy się co zrobić z kilkoma dniami, które nam pozostały.
Chłopaki przegłosowały mnie w tym względzie - ostatnie dni to miał być relaks i moczenie tyłków.......w cieplutkim morzu !!!
ok - będzie morze ......moim zadaniem pozostało jak zwykle znalezienie gdzie jedziemy, albo raczej - gdzie śpimy ..........
Przeglądając wszystkie nadmorskie miejscowości zdałam sobie sprawę, ze wszystko co blisko stolicy jest już zajęte, na północy ceny są z kosmosu - pozostało południe .........przy samej granicy z Iranem.
W sumie to się nawet ucieszyłam - z relacji podróżniczych widziałam, ze nikt tam nie dociera.......co najwyżej jakieś "niedobitki" ...... będzie wiec prawdziwa prowincja i troszkę egzotyki.
Z Baku to jakieś 300km - wcale nie mało, a droga tylko kawałek za Gobustanem dobra - dalej już wąska, dziurawa i rozkopana ....szybko nie da się jechać...... do tego cały "ciurek " tirów na irańskich blachach .
Im bliżej gór - tym więcej plantacji .....co krok przy drodze ciężarówki handlujące owocami i warzywami - jedziemy w końcu do zagłębia rolniczego całego kraju .............
Do Lenkoran zajeżdżamy już po zmroku, sympatyczna obsługa hotelu od razu biegnie nam na pomoc przy bagażach ........dostajemy piękny apartament ( w jak się okazuje później kompletnie pustym hotelu) i ruszamy coś zjeść do miasta ..........