W deszczu dojeżdżamy do naszego miejsca dzisiejszego noclegu.
To uroczy, przytulny dom prowadzony przez panią, która stara się ugościć nas po królewsku.
Okolica najbliższa nie jest najciekawsza, ale wystarczy udać się kilka kilometrów dalej, aby znaleźć się na pięknej plaży, albo w przepięknych górach.
Zostawiamy bety w pokoiku, Eryk pada ze zmęczenia, a my wykorzystujemy fakt, że przestaje padać i idziemy pożegnać się z oceanem (jutro kierunek wschód) ............. nad brzegiem czeka na nas jeszcze jeden obiekt zabytkowy : Straad Abbey. Tak na prawdę to już tylko jedna ściana, ale zabytek to zabytek . W kompletnej ciemności wracamy do naszego domku i za chwilę też padamy ze zmęczenia ........... to był udany dzień !